• Kategoria: News
  • Odsłony: 1272

Trudna droga przez osiedle

Od ponad miesiąca mieszkańcy osiedla Tysiąclecia z powodu braku wiaduktu muszą przemieszczać się między jego częściami wyznaczonym obejściem. Nie jest to łatwe, zwłaszcza dla osób starszych, ale także te młodsze mają problemy z pokonaniem kruszących się schodów czy błotnistych ścieżek. – To efekty wieloletnich zaniedbań parku – uważa pan Rafał, którego spotkaliśmy w niedzielne przedpołudnie na ul. Batalionów Chłopskich.

Na problem z przejściem wytyczoną trasą zwracają uwagę nasi Czytelnicy. – Stojąc twarzą do wiaduktu, po stronie kościoła, mamy znak wskazujący kierunek alternatywnej trasy, ale tak naprawdę trzeba się domyślać, gdzie się ona znajduje – zaznacza Tomasz Pukiewicz. – Poszedłem w stronę, którą wskazuje strzałka na znaku, i znalazłem zejście za stacją paliw, czyli skarpę, po której wdrapuje się i z której schodzi lub prawie zjeżdża wiele osób. Obok, na asfaltowej drodze na ul. Dąbrowskiego, stoi betonowa zapora, uniemożliwiająca ruch samochodów w kierunku ul. Batalionów Chłopskich. Istnieje zagrożenie, że osoba schodząca ze skarpy uderzy w ten beton.

Dalszy odcinek drogi, w Parku Dendrologicznym, jest wysypany szutrem, więc teoretycznie powinno się iść łatwiej. Ale tylko w środku dnia, bo po zmierzchu jest tam niebezpiecznie ze względu na brak oświetlenia. Poza tym schodki, znajdujące się na tej trasie, też stwarzają ryzyko połamania nogi, bo są w złym stanie technicznym. – Już kilka osób z nich spadło, nawet z mojej rodziny – przyznaje pan Tomasz. – Pisałem kilka lat temu w ich sprawie do rzecznika ratusza, który mi odpisał, że będą remontowane przez Zarząd Dróg i Transportu z funduszy unijnych w ramach modernizacji Parku Dendrologicznego. Do tej pory nie widać tu żadnych prac. Rozumiem, że ta część Koszalina, w tym te schodki, powstały w tym samym czasie, co wiadukt, czyli pół wieku temu, a wcześniej mieszkańcy jakoś musieli przejść przez tę dolinę Dzierżęcinki, ale przez ten czas można by pomyśleć o ułatwieniu im tego. Trochę lepsza sytuacja jest w kierunku ul. Batalionów Chłopskich.
– Ten park jest zaniedbany, mimo że mieści się w centrum miasta – zaznacza pan Rafał. – Mam wrażenie, że to zupełnie zapomniana część Koszalina przez jego gospodarzy. Bardzo mnie to smuci, bo przecież to piękne miejsce. Pamiętam, jak to było w dzieciństwie, bo przychodziłem tu z rodzicami na spacery. Teraz sam przychodzę ze swoim synem. Idziemy wytyczoną drogą, kierując się strzałkami. Ci, co zamknęli wiadukt i ulicę Dąbrowskiego, nie pomyśleli o pieszych.

Spacer tylko raz w tygodniu
Grupa starszych pań nie idzie na skróty, czyli po zboczu za stacją benzynową. Wybierają drogę dłuższą, ale wygodniejszą, bo wyasfaltowaną, dookoła, ulicą Dąbrowskiego, mimo że częściowo mogą nią jeździć samochody. – Nie mamy siły tak dookoła chodzić, ale co zrobić? – pyta retorycznie jedna z seniorek. – Raz w tygodniu chociaż, do kościoła i z powrotem, trzeba tędy przejść. Zajmuje nam to pół godziny dłużej niż wtedy, gdy szłyśmy przez wiadukt, nie mówiąc o możliwości podjechania autobusem. Przydałyby się nam schodki z barierkami, żebyśmy się mogły ich przytrzymać przy wchodzeniu i schodzeniu. Przy tych schodach w parku przyspawali barierki, ale one są dobre dla dzieci, a dla nas za niskie. Jak się mamy za nie chwycić? To obejście jest nieprzemyślane.
– Mój mąż nie daje rady przejść, więc idzie ten kawałek z kościoła na ulicę Spółdzielczą, żeby złapać autobus, który w niedzielę jedzie raz na godzinę – dodaje inna z seniorek. – Mieszkamy tu już wiele lat. Pamiętam czasy, gdy tego wiaduktu nie było, wtedy też się szło tą trasą, w błocie, w śniegu, z małymi dziećmi. Bardzo się cieszyliśmy, kiedy ten wiadukt powstał i został oddany do użytku.

Zejście lub zjazd ze skarpy
Młodsi wybierają jednak tę drugą drogę, co często kończy się upadkiem lub zsunięciem się z tej niewielkiej skarpy, mimo że jest już wydeptana. Widać, że to uczęszczany szlak i gdyby powstały w tym miejscu schodki, stałby się bezpieczniejszy dla osób, które go pokonują. To obejście będzie funkcjonować jeszcze przez wiele miesięcy. – Młodzi to sobie jakoś dadzą radę, ale my nie będziemy ryzykować zwichnięcia czy złamania nogi – przyznają starsze panie. – Ta sytuacja z niebezpiecznym przejściem pogorszy się jeszcze zimą, gdy spadnie śnieg, chwyci mróz. Może zrobią schodki, bardzo by się tu przydały.
Seniorki narzekają też na zbyt rzadkie kursy autobusów nr 16 w dzień powszedni, co utrudnia im dotarcie na przykład do przychodni przy ul. Niepodległości. – Mieszkam na ul. Gierczak i wszędzie mam daleko: do przychodni, do kościoła – wzdycha starsza pani. – Kiedy zrobi się zimniej, spadnie śnieg, to chyba w ogóle przestanę chodzić na drugą stronę osiedla.

Ewa Marczak

Fot. Magda Pater

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.