Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego z 2022 roku wynika, że za granicą przebywa obecnie 2,3 mln Polaków, z czego ok. 1,7 mln żyje na emigracji co najmniej rok. Dziś poznamy historię dwóch pań: Hanna Grosfeld-Buda wyemigrowała do Niderlandów, gdzie prowadzi fundację, która zajmuje się m.in. szerzeniem kultury polskiej za granicą; Izabela Szczęsna natomiast jest znakomitym przykładem tego, że nigdy nie jest za późno na podróże i spełnianie marzeń.
Ile miałyście panie lat, kiedy postanowiłyście wyjechać z kraju?
Hanna Grosfeld-Buda: – Byłam bardzo młodą dziewczyną, kiedy zdecydowałam się na emigrację do Holandii. W moim przypadku była to emigracja serca. Zakochałam się w Holendrze i razem z nim wyruszyłam do Niderlandów. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że była to zbyt spontaniczna decyzja, nieprzemyślana. Wydawało mi się wtedy, że nic się nie zmieni, że ten wyjazd spowoduje, że pofrunę na skrzydłach. Jak się później okazało – skrzydła zostały szybko odcięte.
Izabela Szczęsna: – W moim przypadku byłam już na emeryturze, a to wszystko za sprawą moich dzieci. Moje dzieci, można powiedzieć, to takie „pędziwiatry”. Najpierw mieszkały w Stanach i tam chciały mnie i mojego męża sprowadzić, jednak nie mogliśmy wtedy wyjechać, bo musieliśmy zaopiekować się naszymi rodzicami. Później nasze dzieci zamieszkały w Londynie, gdzie nas zabrali ze sobą, ale to był krótki, dwuletni epizod. Wróciliśmy do Polski i naszym dzieciom coś ciągle nie odpowiadało. Pewnego dnia zdecydowali, że wyprowadzają się do Australii i powiedzieli, że zabierają nas ze sobą. Doznaliśmy wtedy szoku. Rozumieliśmy wyprowadzkę do Londynu, ale Australia wydawała się taka odległa i obca dla nas. Młodzi wyjechali w lutym, kiedy my spędzaliśmy czas w sanatorium. W tym sanatorium trochę rozmawiałam z mężem o przeprowadzce do Australii. I tak w grudniu byliśmy już w na drugim końcu świata. Sprzedaliśmy nasze mieszkanie w Polsce, bo wiedzieliśmy, że już nie wrócimy. I tak oto jesteśmy i żyjemy w Australii.
Czytaj więcej...